Finalny dzień ósmy, w którym wracam kolejami do domu

13€. Tylko tyle kosztuje nocleg w Hostelu Happy Bull w centrum Koszyc. Jak za darmo. A właściciele sympatyczni, pomocni, a miejsce z klimatem po lokalu Madrid przerobionym na hostel. To hostel pełen niespodzianek! Właścicielka jest weganką i używa oleju kokosowego i innych roślinnych środków jako detergentów. Zostawione przez turystów środki czystości czekają na kolejnych, bo może im akurat potrzeba? Można zamawiać o każdej porze dnia i nocy jedzenie, choć tylko wegańskie, bo właściciele mieszkają w odseparowanej części budynku hostelu do którego wstęp ma tylko „ekipa lub Angelina Jolie” 🙂 Sporo ciekawych zdjęć, malowideł tutejszych artystów. Miejsce z duszą. Zamówiłem śniadanie, bo ciekaw byłem ich jedzenia. Największy zestaw śniadaniowy jaki mieli, bo głodny byłem a nie bardzo wierzę, że się warzywami można najeść. Dostałem jajka sadzone z tofu, fasola, kukurydza, marchewka, pomidory i inne takie w formie sałatki i jedna parówkę vege. Do tego przepyszną kawę. Pycha! Jakie to dobre było! Troszkę pikantne, ale akceptowalnie. I w sumie się najadłem!

Poznałem przy śniadaniu Kanadyjczyka, który przybył do Europy odwiedzić swoich dziadków na Ukrainie w okolicach Użgorodu. Opowiadał, że tam większość ludzi mówi po madziarsku i nie sposób z nimi się dogadać, a na noc utknął w Koszycach, bo spóźnił się na swój autobus. Zmierza do Krakowa, który chce zobaczyć zanim poleci spowrotem do Kanady. Zrobiłem jeszcze pamiątkowe zdjęcie z właścicielami Szczęśliwego Byka i Kanadyjczykiem, którego imię mi wyleciało z pamięci.

Już chciałem ruszyć na dworzec w poszukiwaniu odpowiednich połączeń do Medzilaborec, gdy właściciel hostelu ( to ten po prawej) krzyczy: Defekt! I pokazuje na przednią oponę. Flak. Nie zwróciłem uwagi, bo i tak obciera z oporem bo błotem zapchane… Dopompowałem i ruszyłem na dworzec. Kupiłem bilety z Koszyc do Humenne, a później z Humenne do Medzilaborce i ostatecznie z Medzilaborec do Rzeszowa. Bilety niedrogie. A Pani w okienku wyraźnie zaskoczona niską ceną biletu międzynarodowego.

Szukałem myjki samochodowej, żeby trochę umyć rower. Niestety nigdzie blisko w Koszycach nie było. Musiałem więc po prostu poodklejać wyschnięte błoto palcami. Wsiadłem do pociągu. Jadę. Już przysypiam gdy budzi mnie konduktor i przy kontroli biletów mówi, że w Trebišov będzie przesiadka do autobusu, bo linia w remoncie. Pytam o rower… „Ooo to je problem! Ne vem. Bedete pytat pri avtobusach”. Trudno. Ludzie stłoczeni wybiegają do autobusow, ja na końcu, bo wysiadka najpierw z sakwami a później z rowerem. Później zmontowanie sakiew na rowerze i wtedy do autobusu.
Pytam jednego- NEE.
Widzę konduktora z pociagu, pytam, Pomożecie?
– Idite do prweho avtobusa.
OK.
– Możecie bagażnik otworzyć? Muszę rower schować?
– Dobre! Ano!

No i się udało, później przesiadka z powrotem do pociągu. Już sprawniej. W Humenne miałem trochę czasu do pociągu na Medzilaborce, to zjadłem tradycyjny slovensky vepražany syr s tatarskou omačkou. Ooo to! To! I do tego Smadny Mnich radler 2%

W drodze do Medzilaborce już żadnych niespodzianek nie było. W Medzilaborcach miałem jednak tyle czasu do PolRegio jadącego do Rzeszowa, by móc się udać na wystawę w muzeum sztuki nowoczesnej Andy Warhola. To fajna sprawa, że jest taki pociąg i jest takie muzeum. Duży nacisk położono w wystawie na podkreślenie, skąd wywodzili się rodzice Warhola, który urodził się w Pittsburgu i spędził niemal całe życie w Nowym Jorku. Rodzice Warhola pochodzili zaś z okolic Medzilaborców i byli Rusinami.

A ja jestem właśnie w tym PolRegio i zmierzam do Rzeszowa. Właśnie minąłem stację w Łupkowie, czyli już jestem w Polsce.

Dzisiaj koło 22:15 powinienem wysiąść w Rzeszowie i wrócić do swojego komfortowego mieszkania, swoich codziennych zajęć w pogoni za pieniędzmi, marzeniami i ich spełnianiem. Ten tydzień wyciszenia, wycofania, zrobienia kroku w tył by z innej perspektywy spojrzeć na samego siebie były mi potrzebne. Wiem, że każdy z nas kiedyś potrzebuje tego samego. Najczęściej jednak jesteśmy tak zagonieni, zaprogramowani, że musimy to czy tamto, że ktoś od nas oczekuje tego czy tamtego, aż zapominamy, że przez życie i tak idziemy sami, decydujemy sami o tym jak będzie nasze życie wyglądać.

Po to w życiu warto raz na jakiś czas wyłączyć się, wycofać i wysłuchać samego siebie, by sprawdzić, czy kierunek w którym zmierzamy jest właśnie tym, który jest zgodny z naszą naturą i naszym własnym JA. Bo co by Wam ktoś nie wmawiał, to nie jest egoizm, gdy myślimy o sobie i o tym co sami chcemy a do tego staramy się ułożyć to co nas otacza w taki sposób, by istniała harmonia, a wszystko w otoczeniu ze sobą współgrało!

Podróż jest celem. Życie jest podróżą. Żyjmy tak, by nie krzywdzić nikogo a zwłaszcza siebie samego. Wówczas będziemy żyć w harmonii.

VLQ

Rekomendowane artykuły

Zostaw komentarz